List do papieża Jana Pawła Drugiego. Pocztą niedyplomatyczną
Widuję pana w telewizji, zwykle stoi pan w oknie z rękami
Rozłożonymi bezradnie nad tłumem strojąc miny. Gdyby
Zaprowadzić ociężałą trzodę na skraj przepaści i zepchnąć, czy
Pańskie pół Europy małpoludów nie stałoby się lotnym ptactwem?
Być papieżem – cóż za smutek; być tak śmiesznym jak najgrubszy
W klasie uczeń albo ten, któremu wąs nie sypnął się razem z innymi.
Jak radzi pan sobie z dogmatem o nieomylności, gdy zdarzy się
Panu pomylić w rachunkach? Poza chęcią kpiny ten problem
Prawdziwie mnie zajmuje. Starałem się lubić pana, chociaż wiersze
Pana nie są zbyt udane a wasi kapłani, mówiąc bez ogródek,
Wpychają ryj wszędzie.
Jednak pańskie słowa brzmiące „Nie jesteśmy pacyfistami;
Pragniemy pokoju, ale nie za każdą cenę” sprawiły, że pragnę
Napisać to, co następuje. Za pacyfistów nikt was nie uważa. Pokoju
Nie czyni się strojeniem min. Proszę zabrać swoich misjonarzy z
Afryki i Azji. Kiedy milczeć wystarczy by kłamać, mówić „wiem”
Jest zbrodnią.