„KONIEC WIEKU XIX”
Przekleństwo?… Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
Ironia?… lecz największe z szyderstw czyż się może
równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?
Idee?… Ależ lat już minęły tysiące,
A idee są zawsze tylko ideami.
Modlitwa?… Lecz niewielu tylko jeszcze mami
Oko w trójkąt wprawione i na świat patrzące.
Wzgarda… Lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,
którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.
Rozpacz?… Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,
co się zabija, kiedy otoczą go żarem?
Walka?… Ale czyż mrówka wrzucona na szyny
może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?
Rezygnacja?… Czyż przez to mniej się cierpieć będzie,
gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny?
Byt przyszły?… Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,
kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?
Użycie?… Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie,
co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.
Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku?… Głowę zwiesił niemy.