Polska poezja

Wiersze po polsku



Wiking

Ze skał wywiedźcie okręt mój,

Królewski dziób jastrzębi,

Rozwijcie białych żagli zwój

Na ciemnomodrej głębi…

Już się kołysze dumny maszt,

Żaglami bielą reje,

Jak białe z górskich płyną spaszt

Potoki w morza chwieje.

Szeroka chwiejo! Morska toń!

Ty przyjaciółko wieczna!

Od lądów i od wysep stroń!

W noc blada Droga Mleczna,

W dzień słońca samotnego blask

Na ciemnomodrej fali

Niech świeci na mój zimny kask,

Z błękitnej kuty stali.

Byłem-ci królem pustych skał

I grodów napowietrznych,

Dość mi, gdy druhem bedę miał

Wiatr, gońca rzeczy wiecznych;

Byłem-ci królem niemych wód,

Wiszących kaskad pieśni,

Niechże mnie z morza otchnie chłod,

Fal morskich szum opieśni.

Samotni pragnie dusza ma,

Królewskiej iście ciszy – –

Wiem, jak huk młota w uchu gra,

Jak pierś kowala dyszy – –

Śnieżystych skał gdy zoczę brzeg,

Pozdrowię go od duszy – –

Na dusze moją zimny śnieg

Płatami grudnia prószy…

W zimowy kiedy słońca mrok

Nieznanej mi krainy,

Gdy muśnie brzeg okrętu bok:

Wzrok wzniosę w błękit siny,

Bladoliliowych wiotkich brzóz

Zobaczę przedzę zwiewną,

Jak duszy mej malowny mróz,

Zagasłym światłem śpiewną.

Lub we wiosenny jasny dzień,

Gdy zorza rano wstała,

Schyli się cicho w wodny cień

Jabłoni gałąź biała – –

Nie pomne wówczas, czymem był,

Co poza sobą świecę,

Lecz sen piękności będę śnił,

Nic nie chwytając w ręce.

Święta jest ręka, która miecz

I róg wojenny imie,

Lecz mnie juz trzeba płynąć precz

Na wody mórz olbrzymie…

Północnych wojów groźny huf

W zdobywcze statki wsiada – –

Mieczu żelazny, bywaj zdrów,

I twardy cios, co spada!

Bywam mi zdrowa, zbrojo ma,

Żelazna twarda zbrojo,

I płomień, który w kuźni drga,

Gdy tarcze miedzią poją:

Bywaj mi zdrowa, tarczo z lwem,

Wykutym w miedzi błysku – –

Jestem dziś cieniem króla, snem

Na pustych wód igrzysku…

Poza mną będą boje me,

Tryumfów moich pola,

I klęski moje, klęski złe,

I wspomnień ich niedola…

Bo, jak się mucha, jęta w sieć

Pajęczą, nędznie miota,

Tak długo dumy klęski złeć

Dzierżą i ssie sromota.

W ogromie wichrów, cisz i burz

Zapomnę owych twarzy,

Z których, jak z robaczywych róż,

Czerw ducha szkli się wraży;

Tych źrenic, z których podły lis

Z węża się patrzy skrętu,

O które wzgardy mojej prysł

Miecz z ponadmiaru wstrętu!

Rycerzy wódz, co w twardą łódź

Na twardy bój siadali –

Jaż to musiałem w oczy pluć,

W których się podłość pali?!…

Jaż to musiałem blask mych blach,

Płonących z mieczów dźwięki,

Sczerniony widzieć przez mój strach

Sztyletu skrytej ręki?!…

Takim jest życie. Zlęgnie król,

Wikingów król dostojny,

Aby nic oprócz łownych pól

Nie znał i hardej wojny,

Nic okrom uczt królewskich dusz,

Nic oprócz królewn ciała –

A gdy ma odejść na głąb mórz,

Srom mu na czole pała.

Więc nie jak człowiek umrzeć chcę,

Lecz jako w sobie ścięty

Kryształ, co pęka. Zmiecie mnie

Z pokładu wiatr w odmęty,

A wtedy wolny okręt mój

Popłynie, by kłos zboża,

I nigdy ciężkich ogniw zwój

Nie wkuje go w dno morza.

I nigdy nikt nie wstąpi nań – –

Z żaglami rozdętemi,

Jak bogom z ducha słana dań,

Nie będzie cierpiał ziemi,

Nie sięgnie za nim niczyj wzrok

Niczyje wiosło zdąży

I we swój wiek, i we swój rok

W głąb morza się pogrąży.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Wiking - Kazimierz Przerwa-Tetmajer