Dumka czyli pejzaż ukraiński
Rdzawe morze ziemi porusza się
tam i z powrotem po skórą horyzontu
oddychając dojrzałym głogiem.
Naprężone płótno świtu krwawi
jak otwarta rana czarnoziemu.
Poranny mróz kaszle ścinając niezżęte
zboże tuż przy kłosach. Wypełzamy
z żylastych skib niczym argonauci
cały czas będąc u kresu. Odwrócone plecami
słońce grzeje ściernisko; popiół niesiony z wiatrem
przesłania tarczę księżyca. Jesteśmy
tylko o krok od czyśćca. Lamentnicy
obchodząc w koło ślepy krąg głodu opłakują urodzaj.
Ikonostas wsparty o drewnianą powałę spływa
modlitwą wprost w objęcia bogurodzicy. Jutrznia
wmodlona w igliwie przynosi cierpki smak żywicy
Stoimy nieruchomo u bram soboru śniąc
paschalne jeremiady pełne wyśpiewywanych żali
za utraconą ojcowizną. Tu u wrót raju
wstydliwie chowając szczątki góry athos
wierzymy, że gdy ostatni kur zapieje
obudzą się cienie naszych zmarłych.
Przeprowadzą nas po rozżarzonych węglach
na tamtą stronę araratu.
29.02.2008/10.03.2008r