Mogę godzinami
Mogę godzinami śledzić w łagodności,
twoje ruchy, gdy przekraczasz linie światłocienia
– tam i z powrotem, aby pod koniec dnia wrócić
po śladach do punktu wyjścia:
zwiniętej rolety, okna
wychodzącego na trawnik i werandy.
Późny ogród skrapla
w sobie soki dojrzałych owoców,
opadłe liście zwinięte u twoich stóp
oraz czerwony lakier paznokci
tworzą zaklęty krąg energii; czuję
jak wiatr porywa twoje włosy,
hamak unosi się do góry niczym
rybackie sieci, i w tym
samym momencie zegar wybija
osiemnastą. Godziny
kurczą się w sobie jak
zaciśnięte piąstki dziecka.
Odliczam sekundy
do momentu aż wejdziesz
w krąg zachodzącego słońca,
zdejmiesz bluzkę,
i wyginając ciało do tyłu
leniwie, nie śpiesząc się
włożysz na siebie cień
wypełniający
wszystko z osobna.