Sonet Tęsknoty II
O Pani mojego serca, radości przelotnego roku,
jakże podobna zimie była rozłąka z Tobą,
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach! …
Nicość i piasek nie były mi obce,
jakby wszystkie sprzysięgły się klepsydry świata.
Bo czym bez ciebie są prześcieradła spowite w meandry snu,
zawiązane w supły na wieczne przypomnienie…
A tu noc jest zaledwie; chwytam,
smakuję wargami twoich ust –
lekko słonawe, rozchylone
nasłonecznione morskie brzegi;
zamykam powieki i bez trzymania idę
uwiedziony na pokuszenie…
Dzięki Ci za to, że nawiedzasz moje myśli,
gościsz w mojej głowie
tak, iż cały świat kręci się jakoby karuzela
w rękach szalonego boga.
Tylko miłością żyję;
potrafię zapomnieć o jedzeniu i piciu,
leżę godzinami na gładkiej podłodze
mając ciebie przed oczami i sufit nad głową.
Cień twój gładząc i tuląc, czarodziejskie odbywam podróże.
Gdy wiem, że jesteś
pragnę jak najprędzej wrócić
aby znowu być z Tobą
aż do końca mego i nie mego życia…