Spotkanie z Christianem Belwitem
Jak trudno chodzi się po wodzie pod nieobecność Marii?
Jak ciężko spamiętać kręgi czasu, gdy stają przede mną jak sny
ciemne i obce, a później wbiegają w puste korytarze
natrętnych myśli, rzeczy,
nazw tak dalekich od prawdy, od życia…
Wychylam się tak „na niby” przez balustradę
i widzę… czuję nieruchome lustro wody
znużone bezczynnością, senne, rozpościeram ramiona
niezdarnie nieopierzony
próbując szybować nad jej chłodną taflą.
Szukam rozpaczliwie odrobinę przyjaźni, wiary
i nieustannie dziwię się światu?
Tu w cieniu wyślizganych brzegów tabletki, jestem bliższy
aktorom jednego teatru, teatru wewnętrznego, gdzie głos
demiurga proponuje mi rolę mima w monologu Chlestakowa a może
„Ognistego Anioła” Briusowa, Piekła i Nieba?
Powiedz mi Mario gdzie porzucono Jeruzalem?
Pod jakimi drzwiami mam szukać Twojej obecności,
we mnie, w każdym sposobie na przetrwanie?
Czy można wygrać życie… na grzebieniu czy
tak w przerwie między strojeniem się w piórka błazna,
a może między strunami gitary, na gryfie, a potem
zanurzyć się w tym nieustającym show…
Będę wam mówił z pamięci,
będę wam pisał w przerwach na papierosa,
w tych śmiesznych antraktach,
gdzie koła dymu, elipsy niebieskie, aureole
i laurowe wieńce nakładając się na siebie
tworząc ten jeden
jedyny w swoim rodzaju krąg Pierwszy
i Ostatni… bo rację, wiem o tym tak jak wy
mają jedynie umarli…
3.09 – 1.01.2003/3.0.508