Nocna jazda
Już jedziemy tak od paru godzin
A na drodze najmniejszego ruchu
Sen za gardło chwyta niecierpliwie
Ale skup się jednak i posłuchaj
Nie zatrzymuj się wiesz że nie można
Jeśli trzeba będę nawet krzyczał
Rób co chcesz – trzymaj się zębami
Lecz nie puszczaj bracie kierownicy
Tu uważaj bo zakręt zbyt ostry
I wyrzuci nas w zachłanną ciemność
Teraz prosta dodaj trochę gazu
Już jesteśmy niedaleko celu
Opuść dłoń nie zasłaniaj oczu
Ciężarówka dawno przejechała
Pozostały tylko w lepkim mroku
Rozproszone wielobarwne plamy
Teraz zapal sobie papierosa
I zaciągnij się mocno do końca
Rozjaśniając noc reflektorami
Dojedziemy do krainy światła
Już za nami cały bunt i pasja
Teraz tylko pozostać w rozpędzie
Przecież warto bracie – wiesz że warto
Potem może wschodu już nie będzie
I choć nawet nie ma przedświtu
A strach ciągle zaciera ręce
Słuchaj mnie – jeśli się zatrzymasz
To już nie ruszymy z miejsca więcej No więc dalej wiesz że tak trzeba
Jeden znak a będę nawet krzyczał
Rób co chcesz – trzymaj się zębami
Lecz nie puszczaj bracie kierownicy