Polska poezja

Wiersze po polsku



Wieża paradoksów

Polityka straszy
A reklama nęci
Ostry bieg do kasy
Aż się w głowach kręci

Błyskają oczęta
Jak kropelki rtęci
Knajpa czy też cmentarz
Wszyscy wniebowzięci

Rzeźbiarz cwaniaczyna
Do sukcesu zmierza
Mógł rzeźbić Lenina
Może i papieża

Rośnie wesolutko
Paradoksów wieża
Diabeł stroszy futro
Anioł nie dowierza

Chłop trzeźwy inaczej
Na rowerze śmiga
W nocnej ciszy płacze
Kosooka strzyga

Już się po wsiach zbiera
Demonstracja – gigant
Koza dla premiera
Dla prymasa – figa

Nawrócony ubek
Broni świętych znaków
Oto mamy chlubę
Tysięcy rodaków

To nie żaden wygłup
Ani sen wariatów
Będą szukać Żydów
Wśród episkopatu

Czerwony brukowiec
Pluje gdzie popadnie
Trzeba chronić głowę
Bo a nuż dopadnie

Naród do rynsztoka
Garnie się przykładnie
Raz w tygodniu pokaz
Co nowego na dnie

Swojski troglodyta
Bredzi do kamery
Nie dostrzega pytań
Ale bywa szczery

Grozi że na wszystkich
Znajdą się papiery
Nie pierwszy to mistyk
Spod znaku afery

Nawiedzony gówniarz
Poprawia historię
Chciałby już się ubrać
W sławę oraz glorię

Warto zapamiętać
Kto wpada w euforię
Gdy się taki pęta
Głosząc swe teorie

Chudy inteligent
Zerka dookoła
Chciałby na Florydę
Albo na Samoa

Raz pójdzie do pubu
A raz do kościoła
Jak trafi na tabu
To się nie odwoła

Srogi pan minister
Każe łapać koty
Pragniesz zostać hyclem
Bierz się do roboty

Szczury robią salta
I inne przewroty
Taka ich egzalta –
cja wobec głupoty

Głupoto Głupoto
Coś ty za panienka
Że wszelkim miernotom
Wydajesz się piękna

Że co dzień z ochotą
Noszą cię na rękach
Głupoto Głupoto
Coś ty za panienka

Lato 1999


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Wieża paradoksów - Leszek Wójtowicz