Siedem początków
I
Wychodząc z miasta, gdzie mrowią się budowlańcy, nowoosiedleńcy, nuworysze,
Każdy chce być na wierzchu, liznąć szczęścia, ciężko dysząc,
Upewnić siebie, że piekło niestraszne – –
O najzuchwalsza z kobiet, duszo moja,
Nie podnoś dumnej głowy wyżej,
Ponad miasto,
Ponad ziemię.
I nie oglądaj się za siebie!
II
Wychodząc z miasta,
Gdzie ktoś tam kogoś pokochał
Prawie bez słowa,
Gdzie ktoś grał komuś najlepszą z Mozartowskich sonat,
A fortepian był rozstrojony,
Nos Erosa stłuczony, krótszy o połowę,
I złuszczyła się pozłotka z Orfeusza na płóciennych tomach – –
O, proszę cię, bez potrzeby lub w potrzebie
Nie oglądaj się za siebie!
III
Wychodząc z miasta,
Gdzie świętowano urodziny, hołdowano nakazom mody,
Gdzie, spotkawszy się na mszy za duszę, mawiano
„O, dawnieńkośmy się nie widzieli”, wino pito,
Żuto winogrona na osłodę,
Gdzie chorowano na chandrę i raka,
Dzieci zabijano w łonie, coraz prościej i pewniej,
Lecz hucznie oblewano narodziny chłopaka –
Proszę, proszę, nie oglądaj się za siebie!
IV
Wychodząc z miasta,
Gdzie chełpiono się obfitym stołem, strojem i pantoflami,
Pytano jeden drugiego „po co mi to potrzebne?”
Albo „co mi to wszystko daje?”,
Dowodzono, że dobru toruje się drogę kułakami,
Aż ono porządnie okrzepnie –
O, nie oglądaj się, moja duszo,
Kiedy za tobą to wszystko,
Patrz przed siebie, byle nie za nisko!
V
Wychodząc z miasta,
Na które obejrzała się jednak żona człowieka prawego,
Bo nie wszystka miłość ostygła,
Bo wspomnień serce nieme broni,
Nie każda zgubiła się strzała,
Nie każda nić pękła w wytężonym biegu – –
Ale ty, duszo moja, ty, duszo, o tym zapomnij!
VI
Wychodząc z miasta,
W którym złoci się jeszcze choćby jedna kopuła
I jeden bodaj dzwon zapewnia z wieży wysokiej o tym,
Że nie wszystkie przepadły słowa
I nie każda łza w pył się zmienia lub w wodę – –
Ale ty, ja proszę, nie odwracaj głowy,
Bo wtedyś w słup soli zastygnąć gotowa!
VII
Wychodząc z miasta,
Już zapadłego w sobie, leżącego w popiele,
Gdzie nie ma kto nawet opłakać czyjegoś ziemskiego końca – –
O, nie oglądaj się, duszo moja,
Zapomnij, bądź głucha i ślepa jak ziele,
Kiedy Stwórca wywodzi cię z miasta twojego ojca.