Zazdroć
U kresu życia
ródło Styksu
opar wiec mszalnych i kadzideł
napędza żagle mojej trumny
w którš zamknięty płynę
płynę
i pod pokładem nic nie widzę
jakże zazdroszczę galernikom
ich ruchów wiosłem
lewa prawa
ich ruchów wiosłem
prawa lewa
tych dwięków bębna i łańcucha
kiedy ja płynę
nic nie piewa
kiedy ja płynę
cisza głucha
kiedy ja płynę
próchno drzewa
bo trumna drzewem być przestała
kiedy ja płynę
odór
ciała
wykręca zgniłe resztki nosa
kiedy ja płynę
pod niebiosa
lub pod piekielnych portów bramy
kiedy ja płynę
zapomniany
i zagrzebany w więtej ziemi
kiedy ja płynę
cień do cieni
a raczej bezcień
bo w tym kraju
promienie wiateł nie padajš
więc i cień umarł
razem z ciałem
kiedy osišgam życie trwałe
to znaczy wietrzne
bo zgniliznš
styksowy wiatr ogarnšł wszystko
jakże zazdroszczę galernikom
że czasem w morzu słońce widzš
i niewolniczš pień piewajš
i wegetujš
cierpiš
trwajš
jakże zazdroszczę galernikom
że tak powoli umierajš
i oswajajš się z tš mylš
wpierw tracš wolnoć
potem wszystko
a ja
straciłem w jednej chwili
i to kim byłem
i tych co byli
i to co mogło być
a nie będzie
wysiadłem z życia
w życia
pędzie