Strofy – kwiecień 1814
Odejdź. Wrzos szary drogę pod stopami mości,
Chmury ostatnia kroplę wypiły wieczora –
Odejdź. Za chwilę wiatry sprowadzą ciemności
I światła niebios nocna skryje pora.
Odejdź. Czas minął. Wszystko mówi: odejdź.
Nie kuś łzą przyjaciela, który dziś markotny…
Nie śmiesz prosić : zostanę – nie myślisz : uwiodę.
Obowiązek cię wiedzie znów do twej samotni.
Odejdź precz do smutnego, milczącego domu
I gorzką łzą ognisko opuszczone polej :
Patrz na cienie, co błądzą jak duch po kryjomu
I tkają nitki śmiechu w wątek melancholii.
Liści lasów jesiennych lot wokół twej głowy,
Kwiatów wiosny rosistej u stóp twoich lśnienie…
Ale świat musi zmarznąć w powietrzu lodowym,
Nim noc się spotka z świtem – a ty z ukojeniem.
I chmury umęczone pochłania noc czarna,
Gdy senne wiatry milkną, a księżyc za mgłami…
I ocean niespokojny sen czasem ogarnia –
I wszystko to, co w ruchu, też bezruch omami.
I ty spoczniesz w mogile – lecz nim znikną zjawy,
Które ci każą widzieć raj pod własną strzechą –
Twój żal, twa myśli pamięć pełne będą wrzawy
Dwu głosów i promyka jednego uśmiechu.
Włodzimierz Lewik