Koń u przyzby
Koń u przyzby grzebie kopytem.
Wiatr odrzuca kosmyki z czoła.
Młode dni moje – już przepite?
Miłość mija – i ta skończona?
Jeszcze trójka w zaprzęgu prycha,
Ale życie – hen, za górami.
Może jutro szpitalna prycza
Wielki spokój na zawsze da mi.
No, a może całkiem inaczej,
Ukojony i cichy wejdę
W pieśni dżdżu, czeremchowe płacze
I w poranną ptasią gawędę.
I zapomnę potęgę ciemną,
Co nękała mnie i gubiła,
Tylko ty w mej pamięci, ze mną,
Pozostaniesz, tkliwa i miła.
Może inne będą mi drogie,
Ale z każdą, na wszystkich drogach,
Będę mówił o tobie, drogiej,
Która kiedyś była mi droga.
Ze wzruszeniem opowiem o nas,
Dni powtórzę bieg, słowo w słowo.
… Głowo moja, głowo szalona,
Zmarnowana do szczętu głowo!…
1923
Wiktor Woroszylski