Tyle smutku
Tyle jest smutku w naszym wzroku,
Zbyt gorzko przyznać, zbyt boleśnie,
Że tylko i w miedziany spokój
Pozostał nam w tym późnym wrześniu.
Inny odebrał mi spłoszenie
I dreszcz, i ciepło twego ciała…
W sercu, jesiennym nieskończenie,
Cisza się deszczem rozszemrała.
To nic. Przywyknę. Jak pociecha
Zrodziła się ta prawda prosta,
Że nic mnie w życiu już nie czeka,
Tylko ten deszcz i żółty rozkład.
A przecie byłem też zrodzony
Do świeższych barw, do czystych dźwięków…
Jak mało widzę dróg schodzonych,
Jak wiele popełnionych błędów.
Życie… ból… szczęście – mija wszystko…
Śmieszny fatalizm doczesności.
Ogród, jak nieme cmentarzysko,
Usiały brzóz odarte kości.
I my zamażemy, przeszumimy
Na podobieństwo drzew ogrodu.
Próżno więc pragnąć pośród zimy
Kwiatów, co giną z przyjściem chłodu.