Wszystko zmierza
Wszystko zmierza do własnej mety
Wyznaczoną losu koleją,
Gdyby nie to, że jestem poetą,
Byłby ze mnie kawał złodzieja.
Chuderlawy, niezbyt wysoki,
Nie złaziłem z drogi nikomu –
Często, często z podbitym okiem
Przychodziłem z bójki do domu.
Na spotkanie wylękłej mamie,
Krew ścierając, mówiłem, blady:
– To nic! tylkom się potknął o kamień.
Jutro z tego nie będzie ni śladu.
Teraz, kiedy już ostygł w żyłach
War kipiący dni moich pierwszych,
Niespokojna, zuchwała siła
Bujnie w moje przelała się wiersze.
Słów złocista chmara przywiała
Nieskończonym snując się szlakiem,
W każdej strofie jest dawna śmiałość
Oberwańca i zabijaki.
Ja, jak wtedy zaciskam zęby,
Choć inaczej już kroczyć muszę…
Jeśli dawniej mnie bili w gębę,
Teraz we krwi mam całą duszę.
I już teraz nie mówię mamie,
Lecz do obcej i drwiącej gromady:
– To nic! tylkom się potknął o kamień.
Jutro z tego nie będzie ni śladu.
1922
Władysław Broniewski