Resurrecturi
Krzyk ogromny w moim sercu bije
Niby orzeł ślepy i szalony –
Krzyk ogromny wyciąga swą szyję
Do lazurów straconej korony,
A rozdarte krwawiące źrenice
Patrzą w pustkę i mrok i tęsknicę.
Na ruinach starego zamczyska,
Na grobowcach mego majestatu
I na krzyżu, który próchnem błyska,
A od gromów stał się widmem światu –
Duch mój woła do ciemnej otchłani:
Eli – Eli – lama sabachtani!
Czemuś, Ojcze, porzucił me serce,
Co służyło ci wiernie przez wieki?
Katy na mnie nasłałeś i ździerce
I krwią moją przepoiłeś rzeki,
A choć byłem na strzępy rozdarty,
Nie rzuciłem ni Ciebie – ni warty.
Nie poznajesz mnie chyba – mój Boże?
Nie poznajesz mnie, Panie – żebraka?!
Nie poznajesz mnie – królu – robaka?
Nie rozumiesz, co znaczą obroże –
I te trądy i rany cuchnące –
I te oczy suche, a palące?
Przed wiekami nazwałeś mnie synem –
I przyrzekłeś wieczne obcowanie –
Napoiłeś swym ciałem i winem,
Ale z ziemi zrobiłeś wygnanie
I z posągów obnażyłeś góry –
By postawić tam – co? znak tortury!
Na mój uwiąd patrzały klasztory –
Na wędrówki do grobu – pustynie.
Tobiem wznosił strzeliste świątynie,
A sam nędzny, złamany i chory –
Kiedy szatan urągał mi śmiechem –
Ja nuciłem psalmy nad swym grzechem.
Swe najlepsze mordowałem syny,
Dumne czoło zniżyłem do prochu –
Duch mój w ciemnym – ponurym żył lochu,
A gdy wyszedł – był krwawy i siny –
A gdy wyszedł – był już oślepiony –
Więc dziś pytam Ciebie – czym zbawiony?
W ciemnej dali śpiewa niewiast glosa:
„Głębokości morskie chwalą Pana” –
A za świadka ja biorę szatana,
Że nie świecą nam Twoje niebiosa!
Konający patrzą w Twoje lice –
A ja pytam – gdzie Twe obietnicę?
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
Nie chcę Twojej zaprzeczać miłości –
Nie śmiem w tobie szukać nieprawości –
Ale oto łez pełno w mej czarze –
Bije północ na grobów zegarze –
Szepcą próchna pod mymi stopami:
– Ojcze – Ojcze – zmiłuj się nad nami!
Rozpłakały się ostatnie dźwięki
W oczekiwań przeraźliwe jęki:
Ha – daremno – daremno – daremno…
Wszędzie głucho i straszno – i ciemno…
Krzyk ogromny w moim sercu bije,
Niby orzeł ślepy – obłąkany.
Krzyk ogromny wyciąga swą szyję –
Na niej dzwonią zrdzewiałe kajdany –
A rozdarte krwawiące źrenice
Patrzą w pustkę – i mrok – i tęsknicę.
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
A wtem cicho opadły zasłony
Niby z trumny powleczonej kirem:
Przez niebiosa leci krąg czerwony
I trzy gwiazdy błyszczące szafirem –
I mąż dziwny – z oblicza kometa –
I gołębie śnieżne Parakleta.
A naprzeciw biegnie człek bezpióry,
Sypiąc grudą w one ptactwo wieszcze,
I tak jęczy: „Przeklęte augury!
Nam wnętrzności szarpią wroga kleszcze,
A wy ciągle – swe Znicze i cudy -„
Wtem zahuczał głos straszny:
O ludy!
I krew nagle mi zakrzepła trwogą,
Kiedym ujrzał, jak popioły wstają.
I jak wszystkie poszły górną drogą –
Na wyżynach Te Deum śpiewają –
Ja sam jeden – jak proch leżę mamy –
Jako ołtarz pusty – bezofiarny.
Zasyczały we mnie czarne węże
I skąsały me serce drgające.
Alleluja – słyszę gdzieś grające…
Jeszcze Polska – słyszę gdzieś oręże…
Nadaremno! w nicości ma przystań –
O jak strasznym jest zgon bez zmartwychwstań!
Upiór leży na świata widowni –
I nie mogąc powstać – gryzie ręce –
Oczy świecą w kształt gasnącej głowni –
Gdy zagasną – koniec będzie męce –
Bogdaj prędzej – bogdaj prędzej w zgonie…
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Pocałunki czuję na swym łonie –
Jakieś ciepłe mnie ręce uniosły,
Jakieś jasne budzą mnie oblicza –
To wy, Piasty? to wy – boże posły?
To wy – wieszcze ze świątyni Znicza?
Oh nie budźcie – Ona także w grobie
A grób milczy…
– Wstań – ona jest w tobie!
I powstałem. A białe gromady
Szły w ogromne, bezkresne przestworza –
Bracia moi – od morza do morza!
– A gdzież inni?
– Już poszli na zwiady…
– A tyś kto jest?
– Nie poznajesz Rusa?
– A chorągiew czy nasza?
– Chrystusa.
Więc nie złudą jest chrześcian przymierze?
Więc zwyciężył ten promień miłości?
Razem idźmy, o bracia, w radości –
Rozerwijmy na piersiach pancerze –
Niechaj zabrzmią – na świat cały – grania –
Dzwony duchów – dzwony
Zmartwychwstania!
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
Chwała Bogu na niebie –
Chwała!
Dobrym ludziom na ziemi –
Sława!
Wszystkim braciom cierpiącym –
Sława!
Za miłość konającym –
Sława!
Roty duchów ogniste –
Sława!
Lecę ku Tobie – Chryste –
Sława!
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
… Już zaświtały zorze –
Sława!
… Bóg dopomoże –
Amen.