Siedzący jastrząb
Siedzę wysoko w lesie i przymykam oczy:
Bezczynność, fałsz snu nie wkrada się
Między mą głowę a szponiaste nogi:
Ani we śnie nie odtwarzam doskonałych zbrodni.
Wygoda drzew wysokich!
Lekkość powietrza i promień słońca
Są dla mnie tak korzystne:
A ziemia rozpościera się przed moim wzrokiem.
Moje szpony zaciskają się na szorstkiej korze.
Cały Świat podjął się stworzyć
Moje szpony i każde pióro.
Teraz ja trzymam Świat w mych szponach.
Albo wzlatuję i obracam nim wolno –
Zabijam do woli, gdyż wszystko jest moje.
Nie ma sofistyki w mym ciele;
Obrywanie głów to mój zwyczaj –
Zadawanie śmierci.
Jedyna droga mego lotu wiedzie
Przez kości żyjących.
Żadne argumenty nie potwierdzają mych praw.
Słońce jest poza mną.
Nic nie zmieniło się od początku.
Moje oko nie dopuściło do zmian.
Pragnę utrzymać ten stan rzeczy nadal.
Tłum. Teresa Truszkowska