Polska poezja

Wiersze po polsku



Równina

Równina hans arp

Znalazłem się z krzesłem sam na równinie,

Zagubionej na pustym horyzoncie.

Równina była bezbłędnie asfaltowana.

Nic, ale to zupełnie nic poza mną i krzesłem

Na równinie nie było.

Niebo bezustannie błękitne.

Nie ożywiało go żadne słońce.

Nie wyjaśnione, nie rozsądne światło rozjaśniało

Nie kończącą się równinę.

Kunsztowny, jakby z innej sfery rzutowany,

Wydawał się ten wieczny dzień.

Nie czułem ani senności, ani głodu ni pragnienia,

Gorąca ni zimna.

Ponieważ nic się nie działo i nie zmieniało

Na tej równinie.

Czas był jedynie niedorzecznym upiorem,

Czas żył jeszcze trochę we mnie,

A to głównie ze względu na krzesło.

Zajmując się krzesłem, straciłem do reszty

Poczucie przeszłości.

Czasami zaprzęgałem się jak koń do krzesła

I kłusowałem z nim w kóło lub wprost przed siebie.

Przypuszczam, że to się udało,

Czy udało się, nie wiem,

Bo przecież w przestrzeni nie było niczego,

Czym mógłbym moje poruszanie się sprawdzić.

Siedząc na krześle, dociekałem ze smutkiem,

Lecz nie rozpaczliwie,

Dlaczego wnętrze światła promieniuje

Tak czarnym światłem.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,00 out of 5)

Wiersz Równina - Arp Hans (Jean)