Polska poezja

Wiersze po polsku



O wolności sumienia

Boska dobroć wolność mi dała,

A złość jedyna skrępowała.

Nie ma waloru wolność złota,

Gdy w sumnieniu grzechów jak błota.

Nie znam pokoju w mych pokojach.

Bez wojny strach skrzypi w podwojach,

Grzech dzień i noc na trwogę bije

Złe larum, póki w sercu żyje.

Boże umarłych i żyjących,

Jedyna nadziejo grzeszących,

Daj sumnieniu widzieć zginienie,

Strzec nad honor, złoto zbawienie.

Daj zważać, że niebo zawarte

W górze, w dole piekło otwarte,

Śmierć z kosą przed oczyma skacze,

W dzień Sądu przegrawszy zapłaczę.

Oto ginę i tracę siebie

Codziennie obrażając Ciebie.

Jawnie, skrycie, grzesznik mizerny

W mych parolach Bogu niewierny,

Niestały jak księżyc na nowiu,

W pełni grzechu ufając zdrowiu

Wraz stawam, choć życia kwadranse

Mówią: niepewne lat wakanse.

O cero twarzy! do Cerery

Podobnaś kwiatu z maniery,

Lud wdziękiem łudzisz, zwodzisz wiele

Ust rumieńce grzebiąc w popiele.

Trwałaś jak trawa, jak śnieg nikniesz,

Nad młodym i starym wykrzykniesz:

„Tuś mi grzybie i czerstwy rydzu,

Idź w grobu krobkę ślepowidzu.”

Głupie wspieram się jak na trzcinie

Świata machinie, bo w godzinie

Wiek bieg życia chorągiew zwinie,

Sto lat jak jeden moment minie.

Gwałtem fata popchną do trumny

Z fałszywie wieczystej fortuny,

A ja wieczny nędznik ubogi

W niebo nie wścibię ani nogi.

Cieszę się słysząc „Rycerz z ciebie”,

A nie dojadę kresu w niebie.

Czart zajeździł me animusze,

Gdy tak dzielną osiodłał duszę.

Cofnąć się w niebo sił nie stanie,

Bies silno trzyma na arkanie

Złych nałogów: trudno przestawię,

W co przewrotną naturę wprawię.

Nie ochrona oręż przy boku,

Gdy ja u Boga jak sól w oku,

Układ niepewny, płytkie szable

Przytnie sumnienie jak półdiablę.

Jęczeć musi w złościach zacięta

Wolność, nim zleczy skrucha święta,

Stęka pod grzechów cetnarami

Wewnątrz brząkając kajdanami.

Wszędy i wszystkim zdrowo radzę,

Przy talentach jestem w powadze,

W mym domu ślepy niby jota

Nie trafię poprawić żywota.

Głowa innym, sobiem półgłówek,

Śpię w zginieniu jak od makówek,

Choć trwoży w boju i w pokoju

Grzech, ciągnący pomstę w konwoju.

Cóż mi czynić? co mam wykonać,

Nim pewnie wkrótce przydzie skonać?

Nim śmierć wyda hasło czy pozew,

Krzyknę: Jezu! Maryja! Józef!

Ratujcie nędznego grzesznika,

Bo Wasza dobroć Was przenika,

Z Waszej łaski i sił ramienia

Dojdę pokoju i zbawienia.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz O wolności sumienia - Józef Baka