Polska poezja

Wiersze po polsku



Marcin Swoboda

Z górskich szczytów lawina, Bogu czyniąc szkodę,
Strąciła w przepaść nizin Marcina Swobodę.

Spadał, czując, jak w ciele kość szaleje krucha,
I uderzył się o ziem ostatnią mgłą ducha.

Poniszczony śmiertelnie, chciał się z bólem wadzić,
Wokół bólu jął miazgę człowieczą gromadzić

Dłoń złamana w niej tkwiła, jak nóż w ciepłym chlebie!
To się ciułał, to trwonił…i tak pełzł przed siebie.

I z trudem bezkształtnego ciała rozwłóczyny
Doczołgały się wreszcie do stóp dziewczyny.

Wargami, zszarpanymi o skały i krzaki,
Szeptały własne imię pewno dla poznaki.

Bocząc się na pełzacza, w ogrodzie bielała.
„Nie strasz kwiatów ranami! Precz, kałużo ciała!

Odkrwaw mi się od stopy! Szukaj lęków w niebie!
Próżno szepcesz swe imię! Nie poznaję ciebie!” –

A Bóg z nieba zawołał: „Wstyd dziewczyno młoda!
Nie poznałaś? – Jam poznał! To – Marcin Swoboda!”

I pobladła dziewczyna i odrzekła: „Boże!
Już to ciało Marcinem dla mnie być nie może!…”

A Bóg otchłań do niego przybliżył mogilną,
Aby ciału ułatwić śmierć już bardzo pilną.

I biedne, przez dziewczynę nie poznane ciało,
Poszeptawszy swe imię, w otchłań się przelało.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Marcin Swoboda - Bolesław Leśmian