Korespondencja
Kartki i listy
układam, piszę,
patrzę uważnie
w białe klawisze,
patrzę w klawisze,
ostrożnie biję:
„Najmilsza, odpisz,
jeżeli żyjesz,
a jeśli zmarłaś,
to trochę trudniej,
lecz będę szukał
długo i żmudnie,
jakoś cię znajdę,
przyjdę z pomocą,
nie martw się, miła,
trzymaj się mocno.”
„Słuchaj kolego,
że piszę, daruj,
nic nie wiedziałem,
że już umarłeś.
Szukam cię próżno
W całej Europie.
Zginąłeś w Bredzie?
No, popatrz, popatrz…”
„Dali mi adres,
pisać pośpieszam.
Przeżyłem. Jestem
w Monachium, w Rzeszy.
Niesprawiedliwie
na mnie wypadło,
żem nie był z wami
na barykadach,
chłopcy-poeci,
wciąż myślę o was,
jakże mi brak jest
waszego słowa,
słowa co grozą
duszę oplata,
jak straszne oczy
nie z tego świata,
słowa, co było
mrokiem i blaskiem.”
Adres: grób wspólny
w Ogrodzie Saskim.
„Rzucam na ślepo
ten list jak w studnię.
Jakże tam w kraju?
Czy są już studia?
Pewnie już jesteś,
tak sobie myślę,
co najmniej dr phil.
albo magister.
Pewnie masz mnóstwo
społecznej pracy?
Jakże tam teatr?
Jakże Witkacy?
Jakże tam proza?
Ech, przyjacielu,
mógłbyś mi przysłać
jakąś nowelę.
Rzucony ślepo
jak pocisk w przestrzeń
czekam na listy,
tęsknię do wierszy,
które przyniosą
minioną młodość.
Napisz mi, Staszku,
i miej się dobrze.
Wiem, że dostanę
kartkę od ciebie
gdy tylko ciebie
z gruzów odgrzebią.”
Kartki i listy
układam, piszę
patrzę uważnie
w białe klawisze,
siedzę nad nimi
z schyloną głową.
Jeszcze coś trzeba…..
Choć jedno słowo….
Siedze nad nimi
głuchym wieczorem….
Trzeba mi odejść….
Pora już, pora…..