Śpiew z wierzy
Miłość moja aż na dnie duszy mojej żyje,
Samotna i na zawsze utajona w cieniu,
A gdy przy twoim serce wzajemnie zabije,
Zadrży i znów jak wprzódy dręczy się w milczeniu.
Płomień jej, jak pogrzebna lampa nad mogiłą,
Ciągły i niewidzialny rzuca blask po ziemi;
I chłodna noc rozpaczy jego nie zaciemi,
Chociaż sam tak lśni martwo, jakby go nie było.
Wspominaj mię! lecz jeślić inne zajmą wdzięki,
Omiń grób mój, nie wychodź już urągać do mnie!
Bo tej jednej wycierpieć nie śmiałbym męki,
Myśląc tylko, żeś kiedyś mógł zapomnieć o mnie!
Niech więc ciebie ostatni, tęskny głos mój wzruszy!
Ja umrę, ty sam doli ulituj się mojej!
Żal za zmarłych twej męskiej nie zniewieści duszy.
Ach, za tyle miłości czegóż chcę? – łzy twojej!
Grudzień 1813r.
Przekład: Julian Korsak