Polska poezja

Wiersze po polsku



Podróż

6

Ach, któż o najważniejszej rzeczy zapomina?
Bez szukania widzieliśmy wszędzie wokoło,
Gdzie tylko się unosi fatalna drabina –
Nieśmiertelnego grzechu postać niewesołą.\””””””n
Kobieta – niewolnica – nędzna, dumna, głupia,
Bez wstrętu kochająca się w swoim uroku,
Mąż jej, tyran-zwierz, który chciwie żer swój skupia,
Niewolnik niewolnicy – i strumień w rynsztoku.

Kat, który się weseli; ofiara, co jęczy;
Święto, co krew rozlaną nasyca pachnidłem;
Tyrania, co swym jadem nerwy królów dręczy –
Lud bezmyślnie chodzący pod biczów wędzidłem.

Rozmaite religie do naszej podobne,
A wszystkie prowadzące do niebiosów. Święci,
Co, jak zbytniki w łoża wchodzący ozdobne,
Stoją, rozpustą gwoździ męczeńskich opięci.

I ludzkość gadatliwa, geniuszem pijana,
Skazana po dawnemu na błąd i szaleństwo,
Wołająca w agonii swej do Boga-Pana:
– O, mój bliźni, mój Panie, rzucam ci przekleństwo.

I najmędrsi – odważni kochankowie szału,
Uciekający od tych głupich stad – w otchłanie
Opium, nieskończonego źródła ideału:
– Oto świata całego wieczne sprawozdanie.

7

Gorzka wiedza, jaką się wyciąga z podróży!
Świat monotonny, mały jak dzisiaj tak wprzódy,
Jutro – wiecznie – jednaki obraz nam powtórzy:
Jest to oaza zgrozy na pustyni nudy!

Czy odpłynąć, czy zostać? Zostań, jeśliś w stanie,
Płyń, gdy czas. Ten więc biegnie, tamten się ukrywa,
By żałobnego wroga omylić czuwanie,
By zmylić Czas. Lecz on jest, on stoi, on wzywa.

Tych, co jako Żyd tułacz albo apostoły
Błądzą; dla których nie dość ziemi ani morza,
By uciec stąd. Są inni – o duszy wesołej –
Co umieją go zabić, nie rzucając noża.

Gdy na koniec swą nogą stanie nam na karkach,
Wołajmy wtedy: „Naprzód!”, pełnym szczęścia głosem,
Jak do Chin kiedyś w drobnych płynęliśmy barkach,
Z okiem utkwionym w niebo i rozwianym włosem,

Tak popłyniemy teraz na ocean Mroków –
I z radością młodzieńca w pierwszych dniach podróży
Usłyszym czarodziejskie głosy śród obłoków,
Śpiewające: „O, pójdźcie wy do nas, wy którzy

Jesteście lotosowych owoców spragnieni!
Bo tu ich wiekuiste żniwo trwa przecudnie;
Tutaj czeka was kąpiel tęczowych promieni,
Bo tu lśni na lazurach wiecznie popołudnie.”

Poznajem drogie widma z ich pieśni życzliwej,
Pylady ku nam ręce wyciągają z dali!
„Płyń do swojej Elektry, gdy chcesz być szczęśliwy!”
Mówi nam ta, którąśmy niegdyś całowali.

8

O śmierci, kapitanie, czas! Zakończ nasz lament –
Ten świt nas nudzi. Chcemy pić Nieskończoność!
Jeśli niebo i ziemia – czarne jak atrament,
Nasze serca – ty znasz je – pełne są światłości.

Pokrzep swoją trucizną naszą duszę biedną –
My chcemy – tak nam płonie mózg od ognia twego,
Iść w otchłań – Piekła? Nieba? To nam wszystko jedno,
Byle tam, w Niewiadomej, znaleźć coś nowego!


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Podróż - Charles Baudelaire
 »