Polska poezja

Wiersze po polsku



„Podróż na Cyterę”

Serce moje z radości jak ptak trzepotało
Polatując swobodnie nad olinowania.
Jak anioł, kiedy słońcem pijany się słania,
Statek niósł się pod niebem, co lazurowiało.

Co to za wyspa smutna i czarna? – Cytera,
Brzmi odpowiedź, ubogi kraik pod Helladą,
Ale to rozsławione w pieśniach Eldorado,
Co starym kawalerom ramiona otwiera.

– Wyspo słodkich tajemnic i wielkich świąt serca!
Wśród fal twych się unosi jak wonna żywica
I umysły miłością, tęsknotą nasyca
Świetlany duch antycznej Wenus, dusz przezierca.

Czczony przez wszystkie ludy, w mirtach unurzany,
Kwiecący się ostrowie piękny, gdzie westchnienia
Serc rozpłomieniających się od uwielbienia
Wzlatują jak wonności nad ogród różany

Lub pełne wiecznych gruchań gołębie zapały!
– Cytera dziś to ziemi jałowej strzęp dziki,
Pustka skał rozdzierana przez zwierzęce krzyki.
Wypatrzyłem jednakże obiekt niebywały!

Nie myślę o świątyni za drzew kępą ciemną,
Gdzie szła młoda kapłanka, kwiaty kochająca,
A habit jej zwiewała bryza dmuchająca
Chłodząc ciało palone gorączką tajemną;

Lecz nieomal ścinając przybrzeżne ostrzyce
Spłoszyły właśnie ptactwo nasze białe żagle
I słup o trzech ramionach ujrzeliśmy nagle –
Jak cyprys na tle nieba czarną szubienicę.

Tu ciało na postronku od ptasich chmar puchło:
Drapieżniki z wściekłością rwały swój żer zgniły,
Dziobami plugawymi jak nożami biły
W to krwawiące ranami tysięcznymi truchło;

Z oczu zostały dziury, rozmiękł brzuch pękaty
I lały się po udach jelit sprute zwoje:
Stęchłymi frykasami sycąc dzioby swoje
Do cna wykastrowały trupa jego katy.

U stóp wznosiło pyski czworonogów stado
I łażąc w krąg, oprawcom zazdrościło szczerze;
Pośrodku poruszało się największe zwierzę
Niczym rozkazodawca wraz z przyboczną radą.

Synu tej wyspy, cicho znosiłeś zniewagi,
Zwrócony ku pięknemu rodzimemu niebu,
Dla twych win odmówiono ci nawet pogrzebu,
A niesławą okryty, zawisnąłeś nagi.

Śmieszny wisielcze, twoje rany i mnie pieką!
Na widok zwisłych kończyn, ich chybotliwości,
Poczułem, że podchodzą mi pod krtań, jak mdłości,
Nagle odwilgłe bóle wielką żółci rzeką;

Poczułem kły i dzioby zgrai nieprzebranej
Również na sobie, drogi biedaku z Cytery,
Bom ujrzał dni, gdy kruki i czarne pantery
Chciały przed laty zadać mi śmiertelne rany…

Choć morze błękitniało w jaśnieniu podniebnym,
Dla mnie się krwią i czernią zasnuła toń cała
W chwili, gdy mi Cytera serce pogrzebała
W tej strasznej alegorii jak w całunie zgrzebnym.

Cóż miałaś dla mnie, Wenus? – Na tle firmamentu
Mój zwisły w symbolicznej pętli obraz nagi…
O, dodawaj mi, Panie, siły i odwagi,
Bym patrzał na me serce i ciało bez wstrętu.

tłum. Józef Waczków


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,50 out of 5)

Wiersz „Podróż na Cyterę” - Charles Baudelaire