Sen
I
Miałem sen, nie wiem, o ile bezsenny?
Na placu bitwy dwóch ludzi leżało,
Każdy w postawie martwej, lecz odmiennej:
Ten, co od wschodu, w ziemie wpoił ciało,
Lecz twarz ku niebu mając odwróconą,
Kiedy nań patrzył, wciąż ci się zdawało,
Że żyła… tylko była wyprzedzoną
Przez siebie samą… i tak wciąż był bladszy
On mąż, obliczem całym w niebo wryty,
Jak gdy się człowiek za-kocha, za-patrzy
I za-przepaści się w coś… w twarz kobiety,
W myśl, w niedościgłość jaką, w koniec wieczny,
W rzecz, co gwiazd tyle ma, ile łuk mleczny!
– Ten mąż plecami w ziemie się zapadał,
Gdy pierś i czoło w niebo promieniły;
I zdało ci się, że niebo spowiadał
Albo rozgrzeszyć ziemi nie miał siły,
Albo z obiema przestworami temi
Walczył…aż rękę wzniósłszy do drugiego,
Ku zachodowi placu leżącego,
Ostatnim głosu tchem zawołał: ” Ziemi! „
II
Człek od zachodu w innej legł postawie:
On skroń zwróconą miał ku młodej trawie,
Co rozściela się pod jego rany
Jakoby księga w aksamit oprawna,
I był jak człowiek w pismo zaczytany
Treści, co na wskroś wielka lub zabawna…
– W sposób, iż atom śledząc po atomie,
Coraz mniej jego widziałeś oblicze.
Jeśli to Dante był, to niebo w tomie
Książki – a w mózgu swym miał Beatriczę,
Za-przepaszczając się coraz głębiej
Tak… że aż zadrżał on – czy pod nim gleba –
I tchnieniem, które śmierć na ustach ziębi,
Krzyknął ku temu, co na wschodzie: ” Nieba”
III
Po tych dwóch krzykach – cisza była wielka,
Ale poległych mężów nie widziałem,
I nie wiem, czy się zbudziłem, czy wstałem…
W usta mi tylko zaciekła kropelka
Słona… jak słone łzy bywają człeka
Co płakać może… lub pewno czeka…
. . . . . . . . . . . . . . . .
Więc to nie była łza…