Spotkanie nazajutrz
Ujrzałem ją w wieczornym zamęcie,
w zawierusze wesołej zabawy,
wśród wielu obnażonych ramion,
wśród wielu twarzy, rąk i krawatów.
Przecisnąłem się do niej i zawołałem:
– Wypijmy za nasze marzenia!
W butelkach snuła się złocista mgła,
pełne mgły były kieliszki,
mgła spływała po oczach.
Pochyliłem się do jej ucha i szepnąłem:
– As kier!
Trzymałem ją za rękę, żeby nie odleciała.
Ten nocy była mgłą i ptakiem.
Godziny trącając się kieliszkami
brzęczały aż do świtu.
Ptak odleciał,
na oczach została mgła.
Nazajutrz przyszła na umówioną schadzkę.
Przyglądałem się jej z daleka,
myślałem:
– ona to czy nie ona?
Nie wiem, nie wiem…
Twarz jej wymknęła się mojej pamięci.
Stałem w oddali
i myślałem z bijącym sercem:
– Nie wiem, nie wiem…
Jak można było zapomnieć?
Poszła ulicą i zniknęła mi z oczu.
A ja kocham wciąż tę, której nie pamiętam.
Kocham daleką, zapomnianą mgłę.