Relikwia
Gdy grób, gdzie spoczną moje kości, Otworzy się dla nowych gości (Bo umie grób, po kobiecemu, Być łożem więcej niż jednemu) I grabarz w nim dostrzeże Kość z bransoletką z jasnych włosów wkoło,
Pomyśli, marszcząc czoło, Że kochankowie znaleźli tu leże,
Którzy widać pragnęli dzięki tej ozdobie
W tłoczny Dzień Sądu poznać się, spotkać przy grobie
I mieć się wzajem jeszcze przez chwilę przy sobie.
Jeśli to będzie kraj lub era, W których dewocja silnie wzbiera, Grabarz zaniesie szczątki ciała Do króla albo kardynała I kult relikwij nowy Nazwie cię Marią Magdaleną zgoła,
Mnie zaś też kimś obwoła; Lud czcić nas będzie, zwłaszcza białogłowy;
A że wszystkim w tych czasach cuda będą w głowie
Jedynie, niech ten papier potomności powie,
Jakie czynili cuda czyści kochankowie.
Kochaliśmy się więc zawzięcie, Nie wiedząc czemu, i pojęcie O płci posiadłszy równie duże, Jak nasi Anięłowie Stróże; Witając ją, żegnając, Kradłem całusa, lecz nie między tymi
Ucztami; i czystymi Byliśmy, respekt dla pieczęci mając,
Które łamie natura, prawem poskromiona.
Te były nasze cuda. Ten tylko dokona
Większych, kto powie, jakim cudem była ona. Przełożył
Stanisław Barańczak