Wizja pustyni
Rozległe, nieskończone suchych piasków morze,
Pustynia, której oko sępa nie przesięga;
Gdzieś za niebieskim sklepem blada różu wstęga,
W górze słońce pożarem płomienistym gorze.
Pustka, pustkowie śmierci….Powietrze spalone
Zamarło, zamarł piasek, zamarł sklep niebiosów;
Z dalekich ziemi życia zmarło echo głosów…
Nawet słońce nieżywych ma blasków koronę.
I bezmiar…Gdzie wzrok posłać: w nieskończoność bieży,
Męczy się, pędzi, rwie się i z pustki wydziera,
I zrozpaczony pada w bólu i umiera,
Jak jeleń tu zagnany…Tu nie ma rubieży.
Czasem sępy o łuku rozciągniętym skrzydeł
Kołują na błękicie lub nieporuszenie
Wiszą, jakby omdlone przez słońca płomienie,
Podobne do złych znaków nieba i straszydeł.
To jest jedyne życie…Ta jasna polana,
Ta zieleń, palmy, sosny, te złocone wieże,
Tych białych domów rzędy, te trzody, pasterze,
To życie wśród rzek srebrnych : to fatamorgana…
O duszo! To złudzenie – te świetlne widziadła
To życie, ta zieloność, te spienione rzeki….
Tu nie ma nic prócz ciszy, martwoty i spieki….
O duszo! To jest ziemia w sen śmierci zapadła….
Tam w dali otchłań morza – daleka, daleka,
Nie widać go, nie słychać, li wieść o tym krąży,
Że ono brzegi lądu coraz więcej drąży
I że z każdym dniem głębiej w skraj pustyni wcieka.
Kiedyś te złote gwiazdy, słońce krwawych blasków
W niezgłębionej bezdeni ciemnych wód zatoną,
A oczy będą biegły w przestrzeń nieskończoną
Po martwej, pustej wodzie, grobie martwych piasków.