Polska poezja

Wiersze po polsku



Na morzu polarnym

Śnieg, rozciągnięty w przestrzeń pustą, nieskończoną,
skrzy w słońcu i tysiącznym odblaskiem się mieni,
jakby rozprysł się po nim pył z drogich kamieni.
w którym rozżarzonego skry metalu płoną.

Biały niedźwiedź powolnym, ciężkim idzie krokiem,
błyszcząc jasno; cień za nim ciemny, długi sunie –
idzie ku słońcu świetnie odstrzelonej łunie
od gór lodowych, widnych hen pod nieba stokiem.

Tu bliżej czyliż jodły wzrosły w śnieżnej bieli,
a miast gałęzi sople zwisły im błyszczące
z konarów?… – U stóp jodeł ludzie, patrzą w słońce,
I ale tak nieruchomi są, jakby posnęli…

To nie jodły, to maszty obmarzłe korwety,
co pruć nie mogła ściętej w lód dokoła fali;
ci ludzie na pokładzie nie śpią, lecz skostniali
padli tam, zda się, skórą pokryte szkielety.

Pootulane w futrach osrebrzonych szronem
sztywne posągi, twardym dłutem śmierci kule – –
snadź opuścili mroźną, bezchlebną kajutę,
by patrzeć, czy lód taje pod niebem zognionem?

Cisza i spokój śmierci… Od wschodu z ukosa
ogromne słońce, świecąc straszliwie jaskrawo,
na śniegi i na okręt bucha blasków lawą
i płomienistą łunę wlecze przez niebiosa


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Na morzu polarnym - Kazimierz Przerwa-Tetmajer
 »