Polska poezja

Wiersze po polsku



Ballada pierwsza

Ballada pierwsza

Gdzieżeśmy to zabiegli w gonitew rozpędzie,
Czereda zapaleńców i szalonych głów?
Obco tu… Rozglądamy się dokoła wszędzie.
Najgorsza, że zapomniał wartogłowów huf,
Skąd wybiegł i gdzie teraz chciałby wrócić znów,
I zapomniał też, po co wbiegł aż tu… Na łów?
Za czymże?… Towarzysze, nie darmo się śmieję:
Każdy by sobie – chwalił tu wesół i zdrów…
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję…

Nie znane warn te miejsca… Patrzycie w obłędzie…
Do czarta! Przecie macie dusze pełne snów!
Nuże! wymyślcie nazwę tym rzeczom! Narzędzie
Mowy wzięliście z sobą i klejnoty słuw!
Zwijcie to ŤSkądť i ŤDokądť i przebyty rów,
Który warn się otchłanią zdawał!… Proste dzieje,
Choć w nich pytanie skryte – lecz to już… rzecz zmów…
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję…

A teraz, aby nic stać się podobnym zrzędzie
I nie biadać nad stratą jak czarny tłum wdów,
Niech się wasz sen po świecie jako len rozprzędzie…
Zapełnić trzeba pustkę i kąt ten i ów…
Marzenie to tkacz dzielny… nie lęka się kłów
Zdrady tkań jego… Wznoście zamki z mgieł… Wierzeje
Na oścież… Tam założym cudnych kwiatów chów…
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję…

Przesłanie:

Budowniczowie zamków w mgłach! Nocny krzyk sów
Nie straszy nas, gdy woła – „Wasz zamek się chwieje!”
Księżyc tęsknot odprawia tam swój wieczny nów…
Zapomnieliśmy jeno na świat wziąć nadzieję…


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,00 out of 5)

Wiersz Ballada pierwsza - Leopold Staff
«