Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Chce mi się pisać wiersze,
Jak psipsi dziecku chce się;
Słóweczko rzucam pierwsze,
Może mi coś przyniesie.
Może i inne, liczne
Popłyną za nim ciurkiem,
Floresy kreśląc śliczne
Pod skrzętnym moim piórkiem.
Może wytrysną ze mnie
W obrazków dziwnych rządek,
Po które bym daremnie
Wysyłał mój rozsądek…
Zawszeć to duszy zdrowiej –
I choć nań szemrzą różni,
Lżej iść jest pielgrzymowi,
Gdy w drodze się wypróżni…
Ach, tak, pielgrzymem jestem,
Co smętną podróż kończy
I utrudzonym gestem
Kuli się w swej opończy;
W śród ulic pokręcenia
Błądzę po mieście obcem,
Brnę poprzez mgły wspomnienia,
Gdym żył tu młodym chłopcem;
Patrzę w niknące szlaki,
Uśmiecham się do środka,
A każdy uśmiech taki
To jakby jedna zwrotka.
Patrzę z mych lat dojrzaŁych
W przeszłość spowitą mgłami
I z oczu posmutniałych,
Ach, psipsi robię łzami…