Skałołazka
Zapytałem cię, ki diabeł w góry ciągnie was,
Po co się pchać na szczyt, i na co toto wam,
Kto normalny by na te parszywe skały lazł?
Roześmiałaś się, mówiąc: – Spróbuj sam…
I od razu byłaś śliczna jak z obrazka,
Alpinistko ty, skałołazko ty,
Gdy z urwiska poleciałem w przepaść z wrzaskiem,
Uśmiechałaś się, dłoń podając mi…
A wieczorem, kiedy wróciliśmy do bazy,
Za ten upadek mój i doświadczenia brak,
Nic nie mówiąc, po gębie dałaś mi dwa razy –
Nie obraziłem się, lecz wyszeptałem tak:
– O, chcę za tobą iść na linie jak na pasku,
Alpinistko ty, skałołazko ty…!
Ile razy zlatywałem w przepaść z wrzaskiem,
Klęłaś, ale klnąc – pomagałaś mi.
I już na każdej z naszych dalszych wspólnych wypraw,
Gdy z tych cholernych gór spadałem wciąż na łeb,
Ty moją niezdarność podkreślałaś w sposób przykry,
Za każdy nowy błąd czekanem tłukąc mnie.
I byłaś przy tym śliczna jak z obrazka,
Alpinistko ty, skałołazko ty,
Kiedy z kolejnych urwisk zlatywałem z wrzaskiem,
Ty dawałaś w twarz z satysfakcją mi.
Dzieli mnie od ciebie jeszcze tylko jeden metr,
gdy dogonię cię, powiem: – Miła, dość…
Tu z urwiska poleciałem znów na zbity łeb,
lecz to nic – i tak mój usłyszysz głos:
– Ach, moja ty śliczna, himalajska i kaukaska,
alpinistko ty, skałołazko ty!
Nie ma rady, musisz być ze skałyzłazką –
jedną liną wszak powiązaniśmy…
Tłum. Michał B. Jagiełło