Polska poezja

Wiersze po polsku



Na szczycie schodów

Oczywiście

Ci którzy stoją na szczycie schodów

Oni wiedzą

Oni wiedzą wszystko

Co innego my

Sprzątacze placów

Ogrodnicy przyszłych owoców

Którym ci ze szczytu schodów

Ukazują się niekiedy

Zawsze z palcem na ustach

Wiemy dobrze

Jedni mają głowy do łopaty

Inni do myślenia

Tak było zawsze

Więc nie jesteśmy z tych

Którzy przestępują z nogi na nogę

Żony nasze cierpliwie cerują niedzielną koszulę

Rozmawiamy o racjach żywności

O piłce nożnej o cenie butów

A w sobotę przechylamy głowę w tył

I pijemy

Nie jesteśmy z tych co zaciskają pięści

I chodzą między nami jak wściekłe psy

Sprawiedliwie zostaną powieszeni

Bowiem są owocem suchych drzew

A oto ich bezbożna bajka

Rzucimy się na schody

I zdobędziemy je szturmem

Będą się toczyć po schodach

Głowy tych którzy stali na szczycie

I wreszcie zobaczymy

Co widać z tych wysokości

Jaką przyszłość

Jaką pustkę

Nie pragniemy widoku

Toczących się głów

Wiemy jak szybko odrastają głowy

I zawsze na szczycie zostanie kilku

A na dole aż czarno od mioteł i łopat

Czasem tylko śni się

Że ci ze szczytu schodów

Zejdą i siądą koło nas

W chwili gdy rozwijamy z gazet suchy chleb

I rzekną

Pomówmy jak człowiek z człowiekiem

To nie jest prawda co piszą w gazetach

Prawdę nosimy w zaciśniętych ustach

Nie mówimy gdyż jest zbyt bolesna

Dźwigamy ją sami

Nie jesteśmy szczęśliwi

Chętnie zostalibyśmy tutaj

To są oczywiście marzenia

Mogą się spełnić albo nie

Ale i tak do końca życia

Będziemy uprawiali

Nasz kwadrat ziemi

Nasz kwadrat kamienia

Z lekką głową

Papierosem za uchem

I bez kropli nadziei w sercu


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,00 out of 5)

Wiersz Na szczycie schodów - Zbigniew Herbert