Polska poezja

Wiersze po polsku



Plik religino-patriotyczny

CHODZIŁ CHRYSTUS

Chodził Chrystus kamiennym bezdrożem,
Chodził polem œcieżkami wœród głazów,
Chodził cieszšc się rosnšcym zbożem
Pokój głoszšc dla ludzi I…płazów

Oto góra. Tam Legenda głosi
Kain zabił swego brata Abla. W
Dole miasto wież palcami prosi
Forum zwołaj Bo
To sprawa nagła.

Krzyżem drożšc pożodze wojennej
Schodził Chrystus Po
Stoku cedrowym, Aż
Na drodze, przy skale wapiennej
Skończył żywot Na
Polu minowym.
Wzgórza Golan listopad ’76
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

GDYŃSKA LITANIA 2001

Trwasz na polskim Wybrzeżu
Siedemdziesišt pięć lat, To
Dla wiecznoœci sekunda zdarzeń, I
Choć przetoczyła się nad Tobš wojna,
Bezlitosny kat, stałaœ się Naszym miastem
Wyrosłym z Morza I Marzeń.
Niech Ci nigdy więcej nikt krzywdy
Nie uczyni; Panie Boże – Ciebie
O to prosimy-
My, mieszkańcy Gdyni.

„Jako pierwszš pozdrawiam Gdynię!”
Tak, to polski papież wypowiedział te wyrazy.
Odpowiadamy, że nie zginęła I
Nigdy nie zginie, Bo
To sš morskie, gdyńskie krajobrazy.
W łaskawoœci swojej, Panie, uznaj zasługi I
Odpuœć nam winy. Ciebie, Boże, Prosimy –
My, mieszkańcy Gdyni.

„Gdyńscy œwięci” utworzyli honorowy szpaler
Oto prawdziwie morska „Armada Anielska”.
Każdego 10 lutego nad œwietlistym krzyżem, Na
Kamiennej Górze w równym szeregu stojš:
Antoni Abraham, Eugeniusz Kwiatkowski,
Tadeusz Wenda, Franciszek Sokół, Józef Haller,
Stefan Żeromski, Hilary Jastak, Franciszka Cegielska.
Nieważne, kto z nich więcej Do
Rozwoju miasta się przyczynił.
Pamiętamy o wszystkich-
My, mieszkańcy Gdyni.

Popatrzmy w Niebo. Oto przed gdyńskim szeregiem
Pojawiła się Matka Boska Swarzewska.
Błękitne oko Bałtyku odbija w Tatrach jej szaty.
A te błyski œwiateł nad helskim brzegiem-
To żarem miłoœci płonš kaszubskie serca-
Niebiańskie kwiaty.
To jakby Ÿródło wody wytrysło na pustyni, To
Znak, abyœmy Tobie, Boże, zawierzyli.
My, mieszkańcy Gdyni.

Nadmorski Bulwar, Port, Dom Handlowy Batory,
Teatr Muzyczny Baduszkowej,
Centrum Kultury Gemini! To
Twórcza myœl gdynian postawiona Na
Nowoczesne tory. Niech tak Jest I
Pozostanie na stulecia. W taka przyszłoœć wierzymy.
My, mieszkańcy Gdyni.
My, gdynianie trzeciego tysišclecia.
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

PASTORAŁKA 1

Piekielny smok przez wieków noc
Kosmiczny trawi ogień Tylko
Tradycji chrzeœcijańskiej moc
Wskazuje ludziom drogę.
Tysięczny rok, rycerski hymn
Gwiazdami ciemnoœć mierzy, Bo
Jezus-Bóg, Człowieczy Syn
W Betlejem w żłobie leży
Komety znak ludzkoœci słał
Proroków przepowiednie
Płonšcy krzak kierunek dał
Łamany chleb powszedni Czy
Cudu moc ma dŸwięczny dzwon
Pasterzy z Galilei W
Pasterki noc anielski ton
Dobro od zła oddzieli?

Utrwal to Chryste, oddal strach Niech
Twoje miłowanie W
Naszych umysłach, sercach, snach Na
Zawsze pozostanie.
grudzień 92
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

PASTORAŁKA 2

Gwiazdo przedziwna, gwiazdo wytrwała
Pokaż Im drogę promieniami Bo
Idš œmiało wprost do Betlejem
Królowie Wschodu z darami

Złożyli złoto, mirrę, pokłony
Poczuli siłę wiary, Dziecinę Bożš Chcieli
Wnieœć w salony Lecz
Pan Jš wyznaczył ofiarš

Czcijmy więc Pana, Jezus niech żyje
Modlitwa do Prawdy nas zbliża
Słowem żarliwym niech serce bije
Czeœć dla tajemnicy krzyża

Jak Trzej Królowie, dzielni wędrowcy
Poczujmy siłę wiary
Bożš dziecinę ponieœmy w salony
Pan spełnił już swojš ofiarę

To chwila wielka w pamięci żywa
Trwa już lat dwa tysišce dziwne, Bo
Siły jej wcišż przybywa myœli I
Serca goršce
To chwila wielka zawsze i wszędzie
Trwa już lat dwa tysišce – Prawda, Bo
Siły jej nie ubędzie myœli i serca goršce.
Gdynia – grudzień 98
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

MADONNA SWARZEWSKA

Skieruj wzrok na ziemię Matko Boska
Kiedy chodzisz po niebie z orszakiem
Niech Ci będzie bliska ludzka troska
O harcerzy z łopatkš, z plecakiem.
Troska tych co chodzš prostym szlakiem
Co rzucajš sieć w morskie głębiny
Sieć co łšczy Kaszubę z Polakiem
Bo pochodzš z tej samej krainy
Matko Boska Swarzewska
Uproœ u Syna Twego
Kaszubsko-polskie królestwo
Jak za króla Batorego
Kaszubska Boska Matko
Wyłowiona z Zatoki
Módl się o ratunek statkom
Boże łagodŸ wyroki

Skieruj ŁódŸ Piotrowš do Zatoki
Niech skrzyp wioseł fal przestrzeń przenika
Złote słońce œwieci oddal mroki
Łosoœ, węgorz, halibut, w sieć wnika
A gdy wiatr uderzy niespodzianie
Żywioł będzie groŸnym, przeciwnikiem
Podaj koło ratunkowe Pani
BšdŸ nam wówczas
Dobrym przewodnikiem
Matko Boska Swarzewska
BšdŸ wiecznie pochwalona
Kaszubsko-polskie królestwo
Obejmij z troskš w ramiona
Kaszubska Boska Matko
Wyłowiona z Zatoki
Módl się o ratunek statkom
Boże łagodŸ wyroki.
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

SŁOWO

Wigilijny wieczór pierwsza gwiazdka wschodzi
Rozjaœnił oblicze zachmurzony księżyc
Œpiewajmy donoœnie że Chrystus się rodzi
W Betlejemskiej stajence, w ubóstwie i nędzy

Rodzice i dzieci wnuki i dziadkowie
Sišdš razem do stołu, opłatkiem się dzielš
A historia tradycjš zaszumi im w głowie
I aniołowie œniegu œwieżš poœciel œcielš

Tak jest w OjczyŸnie, w północnej krainie
Gdzie w grudniu biało dobrze o tym wiemy
W Polsce, której hymn głosi, że nigdy nie zginie
I to prawda-nie zginie-póki my żyjemy

Bo ważne sš rzeczy, bogactwa przyrody
Ziemia, lasy, góry, ważne wielce
Ale najważniejsze w historii narodu
Jest nasze, polskie, chrzeœcijańskie serce

W afrykańskim buszu i na Chińskim Murze
W Rzymie, Warszawie, Nowym Jorku
Jerozolimie, Bejrucie, Naqourze
Wszędzie brzmi Słowo Pańskie
Bowiem ONO było na poczštku

I my teraz-zanim zaczniemy Wieczerzę
Ciepło, rodzinnie, z kulturš i taktem
Wybaczmy sobie krzywdy, serdecznie i szczerze
Podzielmy się œwištecznym słowem i opłatkiem.
Wigilia 95 Liban – Naqoura*
* (miejsce usytuowania polskiego szpitala ONZ)
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

DLACZEGO?

Kiedy zabrakło wody
Chmury zesłałeœ deszczowe, Gdy
Ziarno nie wzrosło
Soczewicš nakarmiłeœ zgłodniałych A
Wodę zamieniłeœ w wino

Czy Ty też się zmieniasz?

Dlaczego nie oœlepisz strzelajšcych W
Plecy, rzucajšcych bomby Dla
Radoœci wybuchu,
Porywajšcych samoloty Dla
Fenicjańskiej fantazji, Tylko
Przyglšdasz się Jak
Ginš niewinni, Stworzeni Na
Twoje Podobieństwo.
Liban 96
( z tomiku „ Jesteœ morze” )

MODLITWA PUSTYNNA

Pozdrawiamy Was Gwiazdy Galaktyk
Pozdrawiamy Księżyc i Słońce, Które
Odbiciem W
Morzu zbliża nas do kraju.

Czekamy Na
Wiatr, Aby
Przynosił częœciej Słowa dziewczšt
Życzenia harcerzy, listy żon.

Wiemy, Że
Wasze myœli z nami sš.
Wspierajš spopielałoœć spraw W
Zenicie południowego skwaru.

Nasz desant – polskich serc – W
Arabskie Oazy westchnień, Niech
Powiew życzliwy wniesie
OrzeŸwi wyschnięcie traw, A
W Muezzinów pieœń wplecie
Słowiański Ton.
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

Z LISTÓW DO OJCA
(fragment)

Jeœli wracam myœlš do Tych Co
Pod Tobrukiem i Monte Cassino
Otwartym bojem szli I
Tym co pod Lenino kazano Z
Bagnetem pod ogień maszynowy iœć, To
Chciałbym nie powtórzyć Twego lęku
Jakš Ojczyznę wywalczysz, Bo
Czas jš okreœlał w Błękicie I
Czerwieni, A
Toczył się wartko wchłaniajšc I
Dobro i Zło.

Boję się tylko, By
Krwiš nie szafować, Bo
Wtedy nie zbuduję barwnej wizji
Szczęœliwych dni.

Tęsknię za Tobš Polsko,
W piasku otulony goršcym, wytęża
Wzrok Gdy
Helikopter przestrzeń Pustyni Rozszerza…
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

PORANEK

Zagubiony płaskowyż żółcieni
Rozszerza horyzont warkotem silnika.
Spaliny osiadajš nisko, obejmujšc
Daktylowe pnie, Jakby
Gorzkoœci było za mało Dla
Szukajšcych wody korzeni palm. A

Przecież sypkoœć między walcami
Maszyn, przenika głębiej, Tam
Gdzie z szybów wierconych nocš
Wytrysnšł gaz.
Poranek Synajskiego Przelotu To
Zamiana obojętnoœci wzroku Na
Rzecz dobrej woli dotyku.
Szeroki Pas – uœmiechu karabinowych luf
Białoœć naiwna nadziei
Zielona czułoœć wyobraŸni.

Piasek rozsypujšc lšdowanie wiatru
Oddaje ciepło wchłoniętego słońca stopom.
Saperzy zwilżywszy rosš poranka Trotyl
Wytopiš Beduinom lustro,.
Dwugarbny obraz wielbłšda pomnoży
Bogactwo Nomadów.
Szkoda, Że
Nie słychać…skowronka.
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

WAGA SYMBOLU
(tatrzańskiemu kurierowi St. Marusarzowi)

Czy
Penetrujšc „Golańskie scieżki”
Wspomnisz œlady tatrzańskich kozic, Co
Kopytem lawiny posyłały w dół. Czy
Zapamiętałeœ poœwist halnego, Gdy
Łamał gałęzie stuletnich sosen?

Tu – kamienie spadajšcych bomb
Barwš karminu znaczš W
Œniegu pogwałcenie chmur.

Przypomnij młodym zakopiańskich
Kurierów, Co
Wolnoœć przenosili W
Plecakach Na
Słowackš stronę gór,
Połšcz odległoœć Epok
Jednym spojrzeniem Marusarza, W
Liczniku Geigera zachowujšc rozsšdek
Promieniowania.

Zwrot w stronę łagodnoœci zyskasz Z
Listów Ojca, biało-czerwonej barwy
Sztandaru, zieleni kaktusów i akacji.
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

PIEŒŃ
(Nieznanemu A. Ł. choremu na cukrzycę, który
zmarł w czasie powstania w Warszawie Z
powodu braku insuliny)

Nie ma wody, mało tlenu, grzęznš nogi W
Gruzach, trwa dzień,. W
Celownikach karabinów zmęczenia
Majaczy sen.

Rytm i sylaby moce, proste. Czegoœ brak?
Nie. Już nie.
(P r z e k l e ń s t w o )

Trudno rozróżnić strzał czołgu Czy
Słoneczny błysk, huk ogłuszył, dym
Zasłonił… To już koniec. To wszystko!
S ł y s z y c i e? – Œmiech –
(banalne – oczywiste)

Dziwne, Lecz
Słyszę jeszcze serce. To
Znaczy, Że
Mogę zabijać Ich, póki starczy kul I
Sił. Z barykad ulicznych drzew
Sanitariuszki układajš pieœń zemsty.

Noc. Na organkach cekaemu gra
Nieprzyjacielski wirtuoz œmieci, W
Powietrzu zapach benzyny, prochu, krwi
ŒMIERDZI.

Ja miałem wtedy lat trzy.
Bawiłem się ołowianymi żołnierzykami I
Uparcie powtarzałem – Gdzie Tata?
Zamykała usta spierzchniętym pocałunkiem
Matka.

Grzęznš nogi, owiewa głowę wiatr, A
Marsz trwa. Od
Czasu Gdy
Kamienny młot, grecki ogień I
Trojański koń – w c i š ż.
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )

POST CHRISTUM NATUM

Monotonnoœć, nie jest Twojš istotš, Bo
Zwykle dzieje się coœ; gorzej; umiera,
Pozostawiajšc nie rozwišzanš Historię
Powrotów.

Cišgłoœć, odczuwasz Jako
Potrzebę Czasu, jeœli Tylko
Skupić potrafisz, Lub
Rozszerzyć kształtem popękanego
Słońca, Na
Szczycie piramidy Cheopsa.

Zostaw dla Siebie c i e r p l i w o œ ć – Ale
Chińskiej przepowiedni
Sens odbierz ukryty, Bo
Nie zbudujesz na niej Nawet
Budy dla psa I
Jak On rzucisz się za koœciš, Która
Wklinowana w gardło nie pozostawi Ci
Możliwoœci wyboru.

Laskę Mojżesza zwišż chropowatoœciš słowa
Spiekaniu słońca swobodę zostaw W
Czas sjesty, Aby
Wrażliwoœciš skorpiona, rozładowanš bólem
Cierpišcego Beduina, ułożyć Na
Księżycu rozbijajšcym namiot W
Dnie Gorzkiego Stawu. Bo
Musisz wznieœć się powyżej!

Brutalnoœć jadu złagodzić
Serdecznoœciš wzroku, Albo
Zdecydować Na
Nagoœć, Aż
Po pępowinę wszechrzeczy. Wtedy
Może zrozumiesz Œwiat, Który
Powstał gdzieœ blisko, ucieczkš Z
Egiptu rozpoczęty.
(Ismailia – Egipt.’76)
( z tomiku „ Pustynne Piaski” )


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Plik religino-patriotyczny - Zbigniew Jabłoński