Polska poezja

Wiersze po polsku



BAJKA O KELNERZE

Kawiarnia była nabita szczelnie

kiwał się rajer nad każdym stolikiem

na palcach chodził po sali kelner

roznosił na tacy likier

i gdy do taktu orkiestry pstrej

stawiał przed gościem kotlet

ujrzał we fraku świński ryj

zmieszał się nagle i pobladł

dziwny mu w myślach zrodził się zamęt

w noc roziskrzoną po drutach biegł

cicho pod skrzypiec akompaniament

na dworze padał śnieg

i patrzył w ołtarz skąd schodził anioł

i wiatr go chłodził na strandzie

gdy kapał sosem na białą panią

w czarnym olbrzymim rembrancie

śnił mu się pomost rozkwitłych warg

i nie mógł po nim przeleźć

i widział tylko spasły kark

i szczęk ruchomą czeluść

cichutko w kącie stanął i wklęsł

jak dzieci nocą przy szybach

a białej pani trzepotał rzęs

bezgłośnie krzyczał: „wybaw”!

przez cały wieczór chodził jak we śnie

wyrazy cedził skąpo

i tylko jeden raz się roześmiał

kiedy przynosił im kompot

i widział halle o złotych stołach

jasne jak nigdy przedtem

kiedy go cicho ktoś z nich zawołał

wolno na palcach wszedł tam

i pobladł tapet wiśniowy pastel

nim krzyk kobiecy je pożarł

gdy gardła gościa obwisły plaster

otwierał kelner NOŻEM!


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,00 out of 5)

Wiersz BAJKA O KELNERZE - Bruno Jasieński