Tak wiele serc
Tak wiele serc ku tobie biegnie
Że mógłbyś być
I najszczodrzej
Słońcem pozłocić moją nędzę
Spójrz – znowu się do ciebie modlę
O tkliwość
Potężny
Kto jeszcze tak w ciebie uwierzy
Komu jeszcze będziesz tak potrzebny
Jak mnie
Najuboższy
Odarty ze świetności jak styczniowe drzewo
Płonący ze wstydu
W brunatnym ciele pnia
Wysłuchaj
Proszę o tkliwość
Spuść na mnie łask krople słone
Ręce rozrzutne
I ciepło warg