Żywot wojownika
Stanął na progu pokoju, w którym leżał jego umarły ojciec,
owinięty jak jedwabnik w woskową ciszę – i krzyknął.
Od tego to się zaczęło.
Czepił się huku i piął się po nim w górę, gdyż wiedział, że cisza
oznacza śmierć. Rytm podkutych butów, tętent
kopyt na moście –
błękitne szarawary huzara. Grzmot bębnów i muszkieterowie
wstępują w chmurę dymu – srebrna szpada oficera. Ryk armat,
ziemia jęczy jak bęben – trójkątne czako marszałka.
Więc kiedy umarł, wierni żołnierze chcą, aby po drabinie wrzawy
wstąpił w niebo. Sto dzwonnic rozkołysało miasto.
W chwili gdy znajduje się ono najbliżej nieba, kanonierzy strzelają.
Ale nie mogą odłupać twardego lazuru na tyle, aby marszałek
zmieścił się cały ze szpadą i trójkątnym czakiem.
Teraz znów się odkleił i spadł na twarz ziemi. Wierni żołnierze
podnoszą go i jeszcze raz strzelają w górę.