Urszuli Kozioł Spotkania w czasie
W „Białej Skrzyni” czasu
przekładasz z miejsca na miejsce
kłębki wełny, czarno – białe zdjęcia, szklane kule losu.
Z pomiędzy, spoglądają na ciebie zmęczone niedospane oczy
Nowego Jorku; Broadway po deszczu strząsa z siebie
kropla po kropli stuletni makijaż.
Życie jako nieustanny kalambur odmawia nas na pokuszenie,
nie ustąpi ani chwili z milczenia.
Coraz częściej przez sen
rozmawiasz z krainą dzieciństwa,
z domem rodzinnym przez płytki płot oddechu.
Stukotem drewnianych chodaków
powracają nad ranem biłgorajskie noce.
Dzieciństwo kruche jak porcelanowa figurka
wierci się niecierpliwie w ławce,
by wyrwać się z wiatrem na przełaj przez ogród
pełen cierniowych ostów.
Koisz potem gołe stopy w strumieniu,
a krople krwi rozpuszczone w wodzie
podobne są do dziecinnych jasełek.
Coraz więcej zamkniętych rozdziałów
bez możliwości korekty, czy kropki nad i.
Interpunkcja w międzyczasie
wymusza granice samopoznania.
Tuż za rogiem Rynku z lekką zadyszką
Odra przysiadła na schodach.
Próbuje wspiąć się na palce.
Obserwuje jak uskrzydlona młodość na szczudłach
spogląda z wysoka na falę blasku
ciągle wówczas jeszcze dalekiego świata…
Twojego świata.
9.09.07/10/04.08