Pisane w hotelu
Kioto ma szczęście,
szczęście ma pałące,
skrzydlate dachy,
schodki w gamach.
Sędziwe a zalotne,
kamienne a żywe.
drewniane
a tak jakby z nieba w ziemię rosło.
Kioto jest miastem pięknym
aż do łez.
Prawdziwych łez
pewnego pana,
znawcy zabytków, miłośnika,
który w rozstrzygającej chwili,
przy zielonym stole
zawołał,
że jest przecież tyle gorszych miast –
i rozpłakał się nagle
na swoim krzesełku.
Tak ocalało Kioto
od Hiroszimy stanowczo piękniejsze.
Ale to dawne dzieje.
Nie mogę wiecznie myśleć tylko o tym
ani pytać bez przerwy
co będzie, co będzie.
Na co dzień wierzę w trwałość,
w perspektywy historii,
Nie potrafię gryźć jabłek
w nieustannej grozie.
Słyszę, że Prometeusz ten i ów
chodzi w kasku strażackim
i cieszy się z wnucząt.
Pisząc te swoje wiersze
zastanawiam się,
co w nich, za ile lat
wyda się śmieszne.
Już tylko czasem
ogarnia mnie strach
W podróży.