Umrzeć we śnie. Leżeć
jak żółw w przewróconym pancerzu cierpliwie znosząc śmiertelną niezgrabność
– to głupie tak nie móc przestać o tym myśleć – próbuję czytać:
„życie w Systemie jest, jak jazda po bezdrożach autokarem
kierowanym przez maniaka gnanego myślą o samobójstwie, choć właściwie,
facet jest sympatyczny – opowiada dowcipy przez głośniki”
skąd w mojej głowie usta pełne kurzu? obserwuję każde przymierzane słowo –
śmierć – mogłaby pojawić się w każdej chwili i mnie zaskoczyć; ponoć,
w chwili śmierci, staje przed oczami całe życie –
odurzający, odkurzony melodramat wielkich odruchów i małych draństw;
wracam do Pynchona : ” Roger budzi się na moment, mruczy: „Kurwa, to obłęd”
i zapada z powrotem w sen” – sens śmiertelności?
poruszać się w jej objęciach, gdy wszystko wokół więdnie, paczy się, upada.
to głupie tak nie móc przestać o tym myśleć.