Romans literacki
Poznałem ją dzięki korespondencji albo poezji albo czasopismom
zaczęła wysyłać do mnie sprośne wiersze o gwałcie i pożądaniu,
seks pomieszany z wątłym intelektualizmem
wprawił mnie w takie zakłopotanie że wsiadłem do samochodu i
ruszyłem przez góry doliny i autostrady na północ
w ogóle nie spałem, byłem dopiero co rozwiedzionym
starzejącym się zmęczonym pijakiem bez pracy, jedyne czego
pragnąłem
przez ostatnie pięć czy dziesięć lat to spać, w końcu znalazłem
ten motel w małym słonecznym miasteczku
przy bocznej drodze, siedziałem tam i paliłem papierosa
myśląc: musiałeś chyba oszaleć,
potem spóźniony o ponad godzinę poszedłem
na umówioną randkę, była dość stara
prawie tak stara jak ja i niezbyt pociągająca
dała mi twarde zielone jabłko
i gryzłem je resztą swoich zębów;
umierała na jakąś nieznaną chorobę
coś podobnego do astmy, powiedziała do mnie:
chcę ci coś wyznać, ja na to:
wiem – jesteś trzydziestopięcioletnią dziewicą.
wyjęła notes z dziesięcioma czy dwunastoma wierszami:
dziełem jej życia i zmuszony byłem je czytać
próbowałem powiedzieć coś miłego
ale były naprawdę fatalne.
zabrałem ją do jakieś hali na mecz bokserki
kaszlała od dymu
zaciskając dłonie rozglądała się wokoło
gapiła się na wszystkich siedzących
potem na walczących.
ty nigdy się nie podniecasz? zapytała.
ale tej nocy na wzgórzu naprawdę się podnieciłem,
spotkałem ją jeszcze trzy albo cztery razy
pomogłem jej napisać kilka wierszy
potem wpychała mi język do gardła.
kiedy ją zostawiłem
dalej była dziewicą
i beznadziejną poetką.
sądzę że kiedy kobieta nie rozwiera nóg
przez 35 lat
za późno potem
na miłość
za późno
na poezję.