Polska poezja

Wiersze po polsku



Sezon huraganów

Właśnie gdy świat się kończył,

Zakochaliśmy się w sobie nawzajem

Bez najmniejszego umiaru. Ja miałem

Parę niebieskich spodni w prążki,

Nienagannie zaprasowanych

Dla zabezpieczenia przed złym losem;

Ty miałaś parę srebrnych

Pantofelków na wysokich obcasach

I niedyskretnie przezroczystą bluzkę.

Nasz pocałunek wyglądał szałowo,

Odbity w szybie witryny lombardu:

Wokół nas mandoliny i skrzypce,

Nawet błyszcząca tuba. Wydawało mi się,

Że jesteśmy jak para fosforyzujących wskazówek

Na cyferblacie Rzeczy Niewymiernych,

Genialnie uzdolnieni w sztuce

Rozbierania się nawzajem, stopniowo,

W powolnym, wzmagającym napięcie rytmie…

Doszło do tego w szarym od zmierzchu hotelu,

Pamiętającym lepsze dni i położonym

Naprzeciw jakiejś szacownej państwowej instytucji,

Której fasada rozmazywała się w deszczu

Wraz ze swą parą pseudoegipskich

Kamiennych lwów.

Przełożył Stanisław Barańczak


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,50 out of 5)

Wiersz Sezon huraganów - Charles Simic
 »