Poranek lipcowy
Tu jest świat i tam jest świat –
Gdybym nie miał moich lat,
Latom moim byłbym rad.
Po suficie pełza cień:
Gdy się mądrzej wpatrzeć weń,
Już wiadomo, że to dzień.
Wczoraj przyszłaś pierwszy raz:
Księżyc świecił – księżyc zgasł,
I już dziś jest dwoje nas.
Dzień lipcowy w słońcu brnie,
Nawołując tylko mnie:
Ja się śmieję, a ty nie.
Tym jest obca twoja twarz,
Że zamknięte oczy masz:
Spojrzyj na mnie – czy mnie znasz?
W kącie stoi stary stół,
Pochylony cały w dół –
Siądźmy przy nim, by nas czuł.
W drugim kącie stoi piec –
Jak tu w lipcu pieca strzec?
Gdzie go podziać? Co mu rzec?
W trzecim kącie siedzi mysz,
I spogląda czujnie wzwyż –
Ja cię budzę, a ty śpisz.
W czwartym kącie leży kurz,
A na kurzu ślad i nóż –
Ktoś tu przedtem bywał już.