Groteska
Grom się nagle stoczył.
Dym za nim frunął, złąmany trzasnął jak patyk.
Drgnął nieboskłon jak przerażone oczy,
Zanim się rozpadł w szklane, niebieskie kwiaty.
On był już martwy. Nagle wyjęty spod strachu,
Uśmiechnięty sztywno i głuchy.
W głębi nieruchomych źrenic
Miał rozstawioną partię szachów
Obmacywaną przez zdziwione muchy.