W żalu najczystszym
O, dziecko smutne, o ty zagubiony
w żalu najczystszym za wrót niedomknięciem,
którędy by duch przewiał natchnionym cyklonem
i wiarę święcił.
Ty gdzie odjeżdżasz, coś aniołów widział
w ludziach znużonych, co szli nad strumieniem,
i juz odbicia ich ujrazałeś światłem,
gdy były cieniem?
Gdzie chciałeś wyczuć pod dłonią kształt lawy,
która by w gemmy zastygła zwycięstw?
Czy gdzie sie bunt nie z ognia, a z małości stawał,
a z pieśni – wyciem?
Czy gdzie się wolność stawała skuwaniem
w imię powstałych, którzy kładli nowe spadli jak głowy?
Czyś ty nie widział, że w słabości wokół
nikt nie dopatrzył do końca przeznaczeń
i że za mały, by stanąć na cokół
wojownik płacze?
A wiesz, że mędrców i magów spełnienia
to niebo było czynione przez człeka,
by trwał dla celu, szedł, jak idzie-cieniem,
czekał, jak czeka!
I wiesz, co miłość – jeśli tylko sobie?
co znaczy przemoc, jeśli tylko zemstą
za krzywdy, których nie wydrze i spowiedź,
aż staną klęską?
O, dziecko smutne, ty nie dopełnione
człowiekiem – jakby nie spełnione życiem.
Cóż to rzeźbienie, jeśli tylko w marmur
marmuru ryciem?
Cóz to pod snami jak pod palcem czułym
znajdziesz, gdyś człowiek przez ciało i ruchy,
kiedy cię smutkiem w kamieniu wykuły
najczystsze duchy?
Nie płacz i pojmij prawo, które mija
i pojmij sen, a tając pojmowanie, uczyń
żywy grom w głazie jak ręka niczyja,
co żyjąc – uczy.
21. III. 1942r