Polska poezja

Wiersze po polsku



Poziomki

Helenie

I zjechałem greyhoundem do Brooklynu

Gdzie siedzę teraz jedząc poziomki

Wyhodowane na plecach meksykańskich farmerów

Sprowadzone z pól na ich rękach,

Sok nie ma koloru ani słodyczy

Moje dzikie krwawe jagody z wiosennych pól

Wysysane przez czerwcowe pszczoły

I chronione przez jastrzębie

Plamiły mi twarz i osładzały

Język… leczyły moje ciało ze smutku

Pędy pełzną po trawiastym poszyciu

Na północy, rozproszyły się po świecie

Szukając słonecznego blasku i niewinnego

Bębnienia deszczu aby nasycić korzenie

I pąki białych kwiatków które w czerwcu

Zaowocują i ogłoszą wiosnę

Kiedy wilk zrzuci futro

I wyklują się strzyżyki

Moja krew, krwawe jagody co przynosiły uśmiech

I ból w zgarbionych plecach, co zmagały się

Z mleczami do wyrywania,

A pędy piastowały naszą młodzież

I zapowiadały irysy, kukurydzę i letnie melony

Walczyliśmy z ptakami o nasiona

Zbroiliśmy się przeciw wężom i polnym myszom;

Wygrywaliśmy bitwę z palącym słońcem

Które oślepiało nam oczy i odmrażaliśmy ręce

O pędy i ziemię gdzie klęczeliśmy

I śmialiśmy się w porannej rosie jak robaki

I dżdżownice; czuliśmy woń starości i mądrości

Moja matka goiła rany tego świata

Sasafrasowym okładem i jedliśmy

Dzikie poziomki, a ich sok spływał

Aż do głębi naszych ust i naszej radości

Siedzę tu w Brooklynie jedząc meksykańskie

Poziomki, których nie zbierałem, nawet

Nie znam rąk, które je zebrały ani ich opowieści…

Pada styczniowy śnieg, posłuchajcie…

Przeł. Marek Maciołek


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,00 out of 5)

Wiersz Poziomki - Maurice Kenny