Drzwi
Chodzą wokół trzymając w ramionach drzwi,
Które otwierają się na wszystkie strony świata.
Kiedykolwiek chcę przez nie przejść,
Delikatnie otwieram je kluczem,
Tak cienko żłobionym jak język kłamcy.
Przekręcam go bezgłośnie lekkim poruszeniem.
Bez tego klucza musiałbym drzwi moje wyrzucić.
On kołacze w kieszeni jak żyjące serce.
Czasem słyszą warczenie po drugiej stronie drzwi.
Nigdy nie znajduję tam psa.
Czasem czuję ogień
Bez dymu. Nic się tam nie pali.
Czasem nawet pukam do drzwi.
Mój klucz pieści zamek.
Nigdy nie znajduję tam siebie.
Czasem trudno utrzymać te drzwi,
Które chcą się wyrwać
Z dręczonej niewoli zawiasów.
Słyszę krótki dźwięk i jeszcze raz
Wkładam cierpliwy klucz do zamka.
Drzwi otwierając się drżą:
Na gołej ziemi smuci się cień chłopca.
Kiedy chcę zamknąć drzwi,
Ciemna dłoń wyciąga się ku mnie.
Przytrzasnę drzwiami tę dłoń.
Tłum. Leszek Elektorowicz