Polska poezja

Wiersze po polsku



Zachód słońca na zamku

Wawel płonie – różowo-fiołkowo-przeźroczy.
Szyby żegnają słońce, które w dół się toczy,

krzyczą swój zachwyt wspólny, złocisty i ślepy,
wśród mgieł słodkich jak chińskie bladobarwne krepy…

Oto święto na zamku – święto pięciu minut,
wśród murów z ametystu i murów z rubinu.

W komnatach, gdzie zawisły różowe opary,
chodzą króle, królowe, siedzi Zygmunt Stary. –

Wychylają się widma w świat ze złotych okiem,
nie dojrzane oślepłym od poblasku okiem.

– Patrzą w barwy rozlane po niebie i wodzie
i są – pogodne bielce – z całą tęczą w zgodzie.

Jeden cień za filarem kryje się bez słowa –
to Jadwiga, królowa pozafijołkowa,

omdlewając w kąpieli barw grających społem,
słucha, łodygi białe rąk wznosząc nad czołem.

jak czerwień śpiewa w szczęściu, a fiolet w rozpaczy,
że świat jest barwnym dźwiękiem, który nic nie znaczy…


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,50 out of 5)

Wiersz Zachód słońca na zamku - Pawlikowska-Jasnorzewska Maria