On
Byłeś wciąż przy mnie niegdyś przed tysiącem lat
(A może tak sie tylko memu sercu zdaje).
Byłem wtedy pasterzem białorunych stad,
Po roli pług wodziłem, który ziemie kraje,
Siałem w rozorę bruzdy oziminy, jarce,
Pielęgnowałem z troską płodny, ciężki sad,
Chowałem pszczoły w ulach i z ciszą w pogwarce,
Zmierzchem śpiewałem proste pieśni na fujarce.
Odszedłeś precz ode mnie przed tysiącem lat
(A może tak się tylko memu sercu zdaje).
Bom przykrzył sobie lnianą prostotę swych szat
I jednostajne życia zgrzebnego zwyczaje.
I zapragnąłem zgiełku, który ciszę płoszy,
Przygód i niespodzianek, którym młodzian rad,
I chwały, i bogactwa, i bujnej rozkoszy,
I władzy, co się dumnie nad słabszym panoszy.
Nie byłeś potem przy mnie długie tysiąc lat
(A może tak się tylko memu sercu zdaje).
Bom zbiegał z nieukojem wielki, dziwny świat,
Znajdowałem wciąż nowe drogi i rozstaje.
Byłem kupcem, co w sakwie grube zyski liczy,
Graczem, co rzuca kości i złoto jak grad,
Żołnierzem żądnym walki, sławy i zdobyczy
I włastem, co z sąsiady sporami graniczy.
Wróciłeś znowu do nie po tysiącu lat
( I to się sercu memu już nie tylko zdaje).
Bo nie znalazłem szczęścia, lecz cierpienie i jad
I, wróciwszy z tęsknotą, rzucony próg maję.
I znów spokojny jestem snując się po polu,
Bo czuję, żeś jest przy mnie, druh słodki i brat,
I chłonę, pojednawco radości i bólu,
Duszę twą z dźbła pszenicy i kwiecia kąkolu.