Mapa
W wodzie spoczywa ląd; w odcieniach zieleni.
Te cienie na obrzeżach, zapewne płycizny,
rysują w wodorostach szelfowe krzywizny;
trawy spływają w błękit z krawędzi zieleni.
Czy ląd się pochyla, by dźwignąć morze z dołu
i owinąć się niczym niewzruszoną wodą?
Wzdłuż zwiewnej półki z brązowego piasku
czyż ląd nie ciągnie za morze od dołu?
Cień Nowej Fundlandii jest płaski, nieruchomy.
Labrador żółty tam, gdzie rozmarzony Eskimos
go natłuścił. Możemy pogłaskać te śliczne zatoki
leżące pod szkłem, jakby miały zakwitnąć
lub być czystą klatką dla niewidzialnych ryb.
Nazwy nadmorskich osad wybiegają w morze,
nazwy miast przekraczają okoliczne góry
– tu drukarz doświadczył euforii jak zawsze
kiedy uczucie przerasta swą przyczynę.
A te półwyspy biorą wodę między kciuk i palec
jak kobiety, kiedy badają miękkość materiału.
Na mapie wody spokojniejsze są niż ląd,
formacji swoich fal lądom pożyczając:
i na południe goni Norwegii zająć,
kształty pytają morze, gdzie jest ląd.
Czy one są z przydziału, czy państwa mogą wybrać barwy?
– To, co najlepiej pasuje do ich charakteru albo wód.
Topografia nie ma ulubieńców; Północ jest bliska jak Zachód.
Czulsze niż historyków są kartografów barwy.
Z tomu North &; South, 1946
Tłum. Andrzej Sosnowski